A A A
Baner

Gdańscy ratownicy opowiedzieli nam o swojej pracy i niebezpiecznych zachowaniach plażowiczów

Praca ratownika na kąpielisku to nie “plażowa sielanka”. Wymaga nieustannej czujności i nieraz wykłócania się z tymi, którzy wbrew czerwonej fladze wchodzą do wody. Z drugiej strony – o ratowników, których w Polsce brakuje, nadmorskie miejscowości muszą mocno zabiegać. Co ratownicy mówią o swojej pracy, czemu warto kąpać się tam, gdzie są i dlaczego warto zdobyć ten pożądany zawód?

Każdego dnia na ośmiu gdańskich kąpieliskach pracuje 70 ratowników. Mają pod swoją opieką łącznie 1400 metrów strzeżonej plaży. Na każdą, przynajmniej trzyosobową, ekipę przypada akwen szerokości 100 metrów. Role są podzielone: jeden ratownik obserwuje pływających z wieżyczki, drugi pływa w łódce na wysokości czerwonych boi wyznaczających kres kąpieliska, trzeci przygląda się kąpiącym z poziomu plaży. Zespół jest w łączności ze starszym ratownikiem, który nadzoruje całe kąpielisko i w razie potrzeby kieruje do pomocy dodatkowe siły, wzywa odpowiednie służby i koordynuje akcję ratunkową. I tak codziennie od końca czerwca do końca sierpnia, w godz. 9.30 – 17.30.

Ratownicy na wagę złota

Grzegorz Pawelec, rzecznik prasowy Gdańskiego Ośrodka Sportu, który zawiaduje kąpieliskami w naszym mieście przyznaje, że ratowników na gdańskich plażach mogłoby być więcej, ale codzienna obsada jest zapewniona.

– Mamy bardzo duże potrzeby jeśli chodzi o kadrę. Nawet teraz możemy przyjąć jeszcze nowe osoby do pracy. Plusem jest dla nas w pewnym zakresie opcja nadgodzin. Ratownicy na plaży pracują sezonowo, a młodzi ludzie chcą jak najwięcej zarobić w wakacje, więc chętnie korzystają z tej możliwości – mówi. – Inaczej niż w innych gminach, które często oferują pracę na zlecenie przez siedem dni w tygodniu, u nas są umowy o pracę z dwoma wolnymi dniami w tygodniu. Łatwiej nam znaleźć chętnych, ponieważ ratownicy mają przywileje wynikające z kodeksu pracy: zwolnienia lekarskie i urlopy, także na żądanie. Ok. 60 proc. ratowników zatrudnionych na gdańskich kąpieliskach to miejscowi. Pozostali przyjechali z całej Polski, w ekipie są także Ukraińcy i jeden Białorusin. Ratownikom spoza Gdańska GOS zapewnia bezpłatne kwatery. To często klucz do sukcesu w znalezieniu personelu. Co ciekawe, rekrutacja kadry na lato rozpoczyna się już w styczniu.

– Ogłaszamy się na forach ratowniczych na Facebooku, jeździmy na targi pracy, uruchamiamy osobiste kontakty – wylicza Mateusz Żylewicz, koordynator strefy zachodniej Kąpielisk Morskich w Gdańsku – Od kilku lat toczy się walka o pracownika.Kiedy na forach ktoś ogłasza, że jest wolny w danym terminie i czeka na oferty, pod postem odbywa się licytacja. Mimo wszystko rekrutację ułatwia fakt, że w sezonie większość pływalni ma przerwę techniczną i ratownicy mogą się przenieść do pracy na plaży.

– Ratownik to dziś mocno wyspecjalizowany zawód, a jest ich w Polsce za mało, dlatego pracownicy dyktują warunki – dodaje Grzegorz Pawelec. – W całym kraju przybywa basenów i kąpielisk. Nowa ustawa o prawie wodnym także wpłynęła na zwiększenie popytu na ratowników. Wcześniej w miejscach wykorzystywanych do kąpieli, które nie były pełnoprawnymi kąpieliskami, wystarczył jeden ratownik. Teraz wszędzie wymagana jest obsada trzech.

Z jednej strony GOS szuka więc pracowników m.in. za granicą, a z drugiej stara się wychować młodą kadrę na miejscu.Wychować następne pokolenia

– Realizujemy całoroczny, bezpłatny program “Aktywuj się w ratownictwie”, dzięki któremu dzieciaki poznają podstawy tej pracy, udzielania pierwszej pomocy, technik ratowania – tłumaczy Grzegorz Pawelec. – Latem co sobotę w Brzeźnie odbywają się też zajęcia letniej szkoły ratownictwa. Próbujemy zachęcić w ten sposób młodych ludzi do pracy w tym zawodzie. Dla kogoś, kto umie pływać, kurs ratownika nie jest wielkim wyzwaniem.

Sam kurs może nie jest wyzwaniem, ale dla młodego człowieka (pracę w tym zawodzie można podjąć już jako 18.latek) kwota 2 tys. zł, którą trzeba zapłacić za 66.godzinny kurs ratownika i również obowiązkowe w tej pracy szkolenie kwalifikowanej pierwszej pomocy jest dość wysoka.

– Pierwszy zarobek praktycznie w całości idzie na spłacenie szkoleń – mówi Mateusz Żylewicz. – A do tego warto mieć przynajmniej jedno uprawnienie przydatne w ratownictwie: obsługa quada, patent sternika motorowodnego czy płetwonurka. O tym jednak można już pomyśleć z czasem. W sezonie 2018 początkujący ratownik na gdańskiej plaży zarabia miesięcznie 3 tys. zł brutto (bez nadgodzin), jeśli nie wykorzysta czterech dni urlopu, otrzymuje ekwiwalent pieniężny. Za wyróżniającą się postawę może otrzymać na koniec premię. Sumując wszystko, razem z nadgodzinami może zarobić nawet 5 tys. zł brutto/mies.

Myśląc o pracy ratownika, warto wiedzieć, że ratownictwo to zajęcie zespołowe, wymagające odporności psychicznej, odpowiedzialności i stanowczości. Wbrew pozorom, praca ratownika nie jest “plażową sielanką”.Uwaga na niebezpieczne akweny

– Przez osiem godzin dyżuru trzeba zachować ciągłą czujność i obserwować kąpiących się. Ratownikowi przez cały czas towarzyszy odpowiedzialność za ludzkie życie – mówi Grzegorz Pawelec. – Przy ładnej pogodzie praktycznie codziennie jest przynajmniej jedna, mniejsza czy większa interwencja na jednym ze strzeżonych akwenów.

Jak mówi Mateusz Żylewicz, który na gdańskich plażach pracuje już 11 rok, a pasję do ratownictwa odziedziczył po ojcu, plażowicze nie zawsze stosują się do zaleceń ratowników.

– Bywa, że kiedy wywiesimy czerwoną flagę, przenoszą się 50 metrów poza kąpielisko i uważają, że już jest okej – opowiada.

– To nie jest tak, że ratownicy wywieszają czerwoną flagę, bo im się nie chce pracować. Zwykle przy zakazie kąpieli mają dwa razy więcej pracy. Muszą co chwilę wypraszać ludzi z wody, informować o przyczynie zakazu, czasem wykłócać się z tymi, którzy wiedzą lepiej.

A jeśli ktoś pływa wbrew zakazowi?

– To często za chwilę trzeba mu udzielać pomocy. Składamy przysięgę, że będziemy ratować ludzkie życie, więc czyjaś
brawura nie zwalania nas z działania – odpowiada Mateusz Żylewicz.

Najbardziej niebezpieczne akweny w Gdańsku to Stogi i Wyspa Sobieszewska. W odróżnieniu od Brzeźna czy Jelitkowa, które są osłonięte kosą Półwyspu Helskiego i mają raczej spokojne wody, na Stogach i na Wyspie najczęściej pojawia się czerwona flaga z powodu wysokiego falowania lub wstecznych prądów. Tymczasem amatorów poskakania w wysokich falach jest wielu i wtedy jest najwięcej interwencji.

– Były sezony, że jednego dnia przy czerwonej fladze topiło się tu kilka osób jednocześnie, poza obszarem strzeżonego kąpieliska oczywiście i bardzo często po godzinach pracy ratowników – opowiada Grzegorz Pawelec. – W takich sytuacjach pomoc wzywa się przez telefon. Przypływają dyżurni z całodobowego Centrum Ratownictwa Wodnego w Brzeźnie, Straż Pożarna, albo SAR (Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa – red.). Na strzeżonych kąpieliskach w Gdańsku nikt nie utopił się od 27 lat, poza nimi tak. Dlatego warto pływać pod opieką ratowników.

Ratownikom zdarzają się sytuacje, gdy ludzie potrafią docenić ich zaangażowanie. W Centrum Ratownictwa Wodnego do dziś pamiętają chwilę, gdy brat reanimowanego po skoku z molo chłopaka (absolutny zakaz takich akcji!) przyszedł i podziękował za uratowanie mu życia. Ale bywa odwrotnie – że muszą się nasłuchać wielu przykrych słów próbując powstrzymać kogoś od niebezpiecznych zachowań.Całe życie z ratownictwem

Przy wszystkich tych “za” i “przeciw” Mateusz Żylewicz podkreśla: – Ratownik to super zawód dla młodego człowieka na wakacje. Ciekawym, z misją, a nie jeden z wielu. Z ratownictwem zresztą można związać się na całe życie zawodowe. Dojrzali, doświadczeni pracownicy pracują jako instruktorzy szkolący następne pokolenia.

Lepiej na plaży, niż smażyć frytki

Na półmetku sezonu (26 lipca) nad większością kąpielisk w Gdańsku i Trójmieście wciąż powiewa czerwona flaga – zakaz kąpieli wprowadzono kilka dni temu z powodu intensywnego zakwitu sinic w Zatoce Gdańskiej. Plażowicze posłusznie trzymali się z daleka od wody, dyżurująca tego dnia w Brzeźnie ekipa znalazła więc chwilę na rozmowę.

Agata Maciesza jest byłą zawodniczką w pływaniu. Jej przygoda z ratownictwem rozpoczęła się w czasach licealnych, kiedy dorabiała do kieszonkowego na elbląskich basenach. Teraz studiuje na Wydziale Mechanicznym Politechniki Gdańskiej.

– Pomyślałam, że skoro mieszkam teraz nad morzem, wakację mogę spędzać jako ratownik na plaży, zamiast na basenie – mówi ratowniczka. – To mój trzeci sezon. Na początku pracowałam w Sopocie, ale od dwóch lat jestem w Brzeźnie. Wolę pracę tutaj, jest przyjaźniejsza atmosfera, w Sopocie są inni plażowicze. Tu jest bardziej rodzinny klimat.

Czy ludzie podporządkowują się poleceniom ratowników?

– Różnie bywa. Najwięcej kłopotu sprawiają osoby pod wpływem alkoholu. Czasem trzeba ostrzej zareagować i zagrozić wezwaniem policji, wtedy otwierają oczy szerzej i chętniej współpracują – odpowiada Michał Krawczyk, student nawigacji na Akademii Morskiej w Gdyni. – Na kurs ratownika namówił mnie mój ojciec. Wcześniej chodziłem regularnie na basen, ale raczej rekreacyjnie. Jestem zadowolony, że go posłuchałem, kiedy patrzę na moich rówieśników. Oni także bez problemu znajdują pracę w wakacje, czy w ciągu roku, ale inną. My aż tak ciężko nie musimy pracować jak w magazynie czy McDonaldzie.
Obserwowanie ludzi mnie nie męczy, lubię swoją pracę.

Zarówno Agata, jak i Michał także w roku akademickim pracują jako ratownicy – na basenach.

Krzysztof Makowski przygodę z ratownictwem rozpoczął jako trzynastolatek: – Trenowałem pływanie i zrobiłem wtedy kurs. Zaczynałem od dyżurów społecznych i na stanowisku młodszego ratownika. Debiutowałem w 2005 roku i tak mnie to wkręciło, że jest rok 2018 rok, pracuję na stałe w innym zawodzie, a i tak co roku jestem ratownikiem na gdańskiej plaży – śmieje się ratownik, a na co dzień księgowy. – To odpowiedzialna praca. Trzeba cały czas uważnie obserwować kąpielisko. Czasem w wodzie przebywają ogromne tłumy. Często zostaję jeszcze po godzinach. Uważam, że to przyjemne zajęcie dla młodych osób. Jest się cały czas między ludźmi i spędza czas na świeżym powietrzu. Kto skończy kurs pracę ma gwarantowaną. Krzysztof Makowski na “służbę ratowniczą” wykorzystuje część swojego urlopu, ale na kąpieliskach (głównie w Jelitkowie) jest najczęściej w weekendy.

– Lubię wodę i lubię pomagać ludziom. Uczę się od ratowników na czym polega ta praca, pomagam, chociaż teraz przez te Ekipa od trzech dni ma pomocniczkę – ratowniczkę społeczną. Lena Dziendziela ma 12 lat i trenuje pływanie synchroniczne w Szkole Podstawowej nr 2 w Gdańsku.

sinice, nie mam za dużo pracy – mówi Lena.

Jeśli ktoś miałby ochotę tak jak Lena, poznać z bliska pracę ratowników, może zgłosić się do GOS, albo do starszego ratownika w Centrum Ratownictwa Wodnego przy brzeźnieńskim molo.

Ratownicy z Brzeźna zgodnie twierdzą, że pracują z powołania – bo jeżeli pracuje się już któryś sezon z rzędu i ciągle chce się wracać – to już chyba powołanie?

A plażowiczów proszą o jedno: o respekt dla wody i ratowników.

– Kiedy zwracamy komuś uwagę na niebezpieczne zachowanie, to nie nasz wymysł, nie robimy tego na złość. Prewencja jest najważniejsza, żeby nie dopuścić do niebezpiecznych sytuacji – mówią.

 

Źródło:gdansk.pl

Dodano

WARUNKI NA KĄPIELISKACH

Czerwona flaga

MOLO BRZEŹNO/HALLERA

- ℃
- ℃
Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

SOBIESZEWO

- ℃
- ℃
Kapielisko

kąpielisko zamknięte

Flaga

STOGI

- ℃
- ℃
Kapielisko

31.08.2024

Kąpielisko zamknięte

Flaga

JELITKOWO

- ℃
- ℃
Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

ORLE

- ℃
- ℃
Kapielisko

kąpielisko zamknięte

 

Flaga

PIASTOWSKA

- ℃
- ℃
Kapielisko

 

Kąpielisko zamknięte

Flaga

DOM ZDR. BRZEŹNO

- ℃
- ℃
Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

ŚWIBNO

- ℃
- ℃
Kapielisko

kąpielisko zamknięte

Translate »
Skip to content