Już po raz 44. gdańskie morsy (panie i panowie) zażyły noworocznej kąpieli w Zatoce Gdańskiej. Jak zwykle było wesoło, kolorowo, w lekkim negliżu. Stojący wokół kibice w ciepłych kurtkach i czapkach patrzyli na to wszystko, robili zdjęcia i zastanawiali się, jak „oni” wytrzymują na takim chłodzie.
Noworoczne morsowanie rozpoczęło się we wtorek, 1 stycznia 2019 r., o godzinie 13.00. Jak zwykle, działo się to na plaży w Jelitkowie, na wysokości kultowego lokalu „Parkowa”, wejście numer 72 lub 73. Impreza trwała blisko dwie godziny.
– Jak co roku na plaży pojawią się nie tylko gdańszczanie, ale i osoby, które na tę imprezę przyjadą specjalnie z innych miast, a także takie, które nigdy wcześniej jeszcze nie morsowały – zapowiedział honorowy prezes Gdańskiego Klubu Morsów, Lech Szymaniuk.
I tak rzeczywiście było. Do wody weszło blisko 120 osób, niektórzy – jako noworoczni debiutanci. Gdański Klub Morsów liczy w sumie 450 osób, więc frekwencję można uznać za przyzwoitą.
W programie imprezy znalazł się m.in. chrzest na morsa, wybór najoryginalniejszego przebrania uczestników noworocznej kąpieli i przyznanie tytułu Super Morsa. Gwoździem programu było wejście po szyję do lodowatej wody, które poprzedzone zostało rozgrzewką.
Woda miała temperaturę około czterech stopni, bo taka jest obecnie w Zatoce. Jakie to uczucie, zanurzyć się w takim chłodzie? Morsy mówią, że kiedy wchodzi się po raz pierwszy, woda szczypie. Za drugim razem już niemal parzy, w ogóle nie czuje się zimna.
– Czuć euforię, organizm odpoczywa, szczególnie polecam osobom, które pracują umysłowo, bo wspaniale odświeża całe ciało, nie wspominając już nawet o innych, pozytywnych, potwierdzonych naukowo aspektach morsowania – podkreśla główny organizator wydarzenia.
Źródło: www.gdansk.pl