A A A
Baner

„Trzeba chcieć”, czyli Triathlon Gdańsk oczami sportowca-amatora

Dlaczego arbuz na mecie Triathlonu Gdańsk smakuje wyjątkowo? Czy pasja i wyrzeczenia zawsze idą ze sobą w parze? Ile czasu należy poświęcić, żeby wystartować w takich zawodach i jak pogodzić bieganie, pływanie i jazdę na rowerze z pracą i obowiązkami rodzinnymi? Dlaczego triathlonista-amator jest mistrzem organizacji swojego czasu? O tych i innych sprawach mieliśmy okazję porozmawiać z kilkoma uczestniczkami i uczestnikami Triathlonu Gdańsk.

I nie mówimy tu o tych, którzy są profesjonalistami, sport to ich zawód, a miejsce poza podium traktowane jest jak porażka. Zdecydowaną większość stawki stanowią ci, dla których triathlon to najlepszy sposób na relaks i aktywny odpoczynek, a udział w zawodach to szansa na przeżycie niezapomnianych emocji i sprawdzenie samych siebie.

Przed startem z zawodnikami rozmawia się trudniej. Każdy ma co prawda swoje własne, sprawdzone sposoby, żeby opanować emocje, ale mimo wszystko da się zauważyć, że większość skoncentrowana jest na zadaniu do wykonania. Chociaż zdarzają się wyjątki, potwierdzające regułę.

– Przed startem chyba już tych nerwów nie odczuwam, przyjmuję wszystko „na miękko”. To dla mnie już któryś tam start z kolei, były krótsze i dłuższe dystanse, więc mam to wszystko unormowane. Jeśli dzień wcześniej sobie wszystko przygotujesz, popakujesz, to rano nie ma stresu i wszystko idzie z automatu. Gorsza sprawa, jeśli coś nieoczekiwanego wypadnie, na przykład zapomniałbyś okularków, a masz tylko jedną parę. Wówczas pojawia się ten stres sprzętowy. Co do pływania w morzu, to jestem miejscowy, więc często tu pływam. Natomiast jeśli ludzie pływają na jeziorach, to rzeczywiście mogą mieć problemy. Z drugiej strony nie przesadzajmy, fala dziś nie jest duża, chociaż gdyby się mocniej „odkręciło”, to część osób przynajmniej by się zdziwiła. Nie liczę na żaden konkretny wynik, po prostu zamierzam się dobrze bawić na pływaniu i rowerze, a potem odkręcić na maksa na bieganiu, bo na to jestem przygotowany – mówił na kilka minut przed startem wyjątkowo spokojny o swój występ Kamil.

– Dla mnie to będzie czwarty start w Gdańsku. Rytuały przed startem? Założyć dobrze okularki, żeby woda się nie wlewała, „nosek” dobrze mi się zaczepił, więc już go nie będę zdejmować, to w zasadzie tyle. W tym roku jedynym celem jest szczęśliwe ukończenie Triathlonu, a od jutra zaczynamy już urlop. Na trasie sprawdzamy, gdzie kto jest, czy nikomu się nic nie stało, ale tak, to każdy startuje na własny rachunek. Poza tym trenujemy razem –  zaznacza Joanna, która w Triathlonie Gdańsk startuje razem w mężem Pawłem.

Zawodnicy zupełnie inaczej zachowują się natomiast po przekroczeniu mety. Widać po nich buzujące endorfiny, a przebycie 1,5 kilometra dystansu pływackiego oraz przejechanie na rowerze 40 kilometrów i przebiegnięcie ¼ tego dystansu wprawia w euforię.

– Masaż na pewno się przyda, dałem mocny wycisk, bo…złapałem gumę. Potem musiałem odrabiać. Na co dzień gram w piłkę, więc triathlon jest dla mnie takim treningiem wytrzymałościowym, a ponieważ widzę rezultaty grając w piłkę, to po prostu z tego korzystam. Z tego też powodu najmocniejsze mam bieganie i dziś byłem z niego bardzo zadowolony. Pływanie jest stosunkowo najkrótsze, chociaż w przypadku dystansu olimpijskiego i tak stanowi stosunkowo większą część całości, ale to rower jest u mnie zdecydowanie do poprawy. Na trasie zaskoczył mnie przejazd pod Martwą Wisłą, nie przewidziałem, że tyle potrwa akomodacja oka do ciemności i że trzeba będzie omijać studzienki kanalizacyjne. Generalnie jednak trasa bardzo szybka, tylko jeden zakręt, fajnie się jedzie – podsumował swój występ Marek, 30-letni inżynier, któremu z powodu wspomnianego defektu nie udało się złamać granicy trzech godzin.

– Ten arbuz smakuje teraz zdecydowanie najlepiej. Wrażenia z trasy bardzo fajne, szczególnie z pływania, taka fala sprawia, że warunki i wrażenia są zupełnie inne, niż na jeziorze czy w rzece. Trasa rowerowa też bardzo ciekawa, taka urozmaicona, sporo podjazdów, no i ten tunel. A bieg po parku naprawdę bardzo przyjemny. Żeby wystartować na pewno potrzeba trochę systematyczności w treningu, oczywiście w zależności od tego, w jaki wynik ktoś celuje. Ja dużo czasu poświęcam na bieganie, ale najwięcej zależy chyba od roweru,  którego nie można lekceważyć. Oczywiście pływanie też należy mieć na odpowiednim poziomie – zauważył Jacek, 59-letni inżynier budowlany.

– Ja zawsze najlepsze miałem bieganie, ale zauważyłem, że w ostatnich latach to się wszystko wyrównało, ponieważ warto trenować wszystkie dyscypliny – uzupełnił Marek, który na co dzień jest lekarzem.

– Tak smakuje zwycięstwo! Żeby wystartować trzeba przede wszystkim chcieć, poza tym trochę popracować i jeszcze zmobilizować się w ten konkretny dzień. Bez treningu nie da się ukończyć triathlonu i być jeszcze zdatnym do użytku. Ja polecam wszystkim pływać w morzu, bo to jest podczas startu główne wyzwanie. Generalnie triathlon to świetny sposób na oderwanie się od codziennych obowiązków. Podobała mi się bardzo dobra organizacja zawodów, wszystko było bardzo dobrze oznaczone, a podczas niektórych zawodów, w których brałam udział to bywało nieco mylące. Punkty odżywcze w odpowiednich miejscach, no i na koniec ta rozpusta w postaci czekoladowego fondue. To jest wisienka, czy raczej truskawka…banan na torcie! – mówiła śmiejąc się schodząca z molo Olga, przedstawicielka branży ubezpieczeniowej, wskazując na oblanego wspomnianą czekoladą banana.

– Czuję się bardzo dobrze, aczkolwiek dzisiejsza woda była bardzo męcząca, szczególnie pierwszy odcinek. Triathlon generalnie jest bardzo wymagającą dyscypliną, tak naprawdę to przecież trzy dyscypliny, w dodatku dochodzi całościowe wzmacnianie organizmu, rozciąganie i inne rzeczy. To wymaga sporo godzin w tygodniu, czasem nawet są to dwa treningi dziennie. Generalnie amatorom jest trudniej, bo muszą to jeszcze pogodzić z innymi obowiązkami domowymi i życiowymi. Dlatego często wplata się trening w plan dnia, wykorzystując różne możliwości i okazje. Wydaje mi się, że sportowcy-amatorzy to świetnie zorganizowani ludzie. Trzeba sobie logistycznie to wszystko poukładać, trzeba ten czas znaleźć i się go znajduje – zauważa Elżbieta, która w kategorii K50 zajęła drugie miejsce!

– Trzeba przede wszystkim bardzo chcieć, wówczas reszta sama przyjdzie. Wiadomo, że trzeba trochę popływać, pojeździć na rowerze, pobiegać. Zazwyczaj za pierwszym razem startuje się po to, żeby sprawdzić, jak to jest, a potem podejmuje się dalsze decyzje, czy chce się w tym uczestniczyć, czy nie. Ja uważam, że to przede wszystkim bardzo fajny sport. Ale trzeba sobie zorganizować czas. Trzeba trochę czasu spędzić na rowerze, to nie jest tylko 40 kilometrów, jak na tych zawodach. Ale fajnie można to uzupełnić, jeżdżąc po lasach rowerem górskim, mamy tutaj do tego świetne warunki. Ja na przykład chodzę na basen na 6 rano, wówczas jedną jednostkę treningową już mam zrobioną. Po pracy idę biegać, albo na rower, więc o 18 mogę się już zająć obowiązkami domowymi.  Ale kiedy ja jadę na basen, widzę już biegających ludzi, więc oni pewnie wstają jeszcze wcześniej. Tak jak mówię, trzeba chcieć – kończy pracująca na jednej z trójmiejskich uczelni Monika.

Ilu zawodników, tyle różnych, sportowych, fascynujących historii. Do chęci trzeba dołożyć trochę systematyczności i samodyscypliny. Wszystko zrekompensuje potem ten „smak zwycięstwa”, który można posmakować na mecie.

To jak? Widzimy się za rok, na trasie Triathlonu Gdańsk 2020? Do zobaczenia!

Dodano

WARUNKI NA KĄPIELISKACH

Czerwona flaga

MOLO BRZEŹNO/HALLERA

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

SOBIESZEWO

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

STOGI

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

JELITKOWO

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

ORLE

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

PIASTOWSKA

- ℃
- ℃
Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

DOM ZDR. BRZEŹNO

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Flaga

ŚWIBNO

Kapielisko

Kąpielisko zamknięte

Translate »
Skip to content